Nie tylko gwiazdki Michelin, których przyznano tu ostatnio sporo, tworzą kulinarną atmosferę stolicy Portugalii, lecz przede wszystkim powstałe niemal z martwych tawerny i nowe modne koncepty odwołujące się często do kolonialnej potęgi kraju. To one przyciągają po latach kryzysu zarówno okolicznych mieszkańców, jak i setki tysięcy zagranicznych foodies. Lizbona walczy o należne jej miejsce w europejskiej czołówce gastrodestynacji. Mocnym argumentem szefów kuchni są historia i tożsamość Portugalii, która przez lata dominowała na wielu kontynentach.
Belcanto**. The World’s 50 Best Restaurants. Belcanto powstało w 1958 roku jako klasyczna restauracja serwująca międzynarodową kuchnię, a od czasu do czasu w porze kolacji stawało się klubem dla panów, którym czas umilały tancerki. W 2011 roku lokal przejął José Avillez, by otworzyć go w 2012 roku w nowej odsłonie. Już w listopadzie tego roku przywędrowała tu pierwsza michelinowska gwiazdka, a dwa lata później kolejna. W kolejnych latach restauracja trafiła do niezwykle prestiżowego rankingu The World’s 50 Best Restaurants.
Loco*. Marzyciel Alexandre Silva. Loco oznacza po portugalsku miejsce. Nie jest to jednak jedno z setek miejsc, które w ostatnich latach powstają tu jak grzyby po deszczu. Lizbona dzięki tysiącom turystów i coraz lepiej funkcjonującej gospodarce rozwija się naprawdę dynamicznie, co z łatwością dostrzeże każdy odwiedzający to miasto.
Feitoria*. Portugalski szef i restauracja roku. Dwa najbardziej znane monumenty usytuowane nad samym brzegiem Tagu to upamiętniające wielkie odkrycia Torre de Belém oraz Padrão dos Descobrimentos. Tuż przy nich znajdują się Doca do Bom Sucesso, doki, które wcześniej należały do marynarki wojennej, a dziś przekształcono je w marinę, w której cumują prywatne jachty. Lizbończycy bardzo lubią spacerować w tej okolicy i uprawiać poranny jogging. Tu też znalazł swoje miejsce pięciogwiazdkowy hotel Altis Belém Hotel & Spa, który był naszą bazą podczas czterodniowej wizyty w stolicy Portugalii. I właśnie w tym hotelu mieści się nagrodzona gwiazdką Michelin restauracja Feitoria, w dużej mierze inspirowana złotym wiekiem portugalskiego imperium kolonialnego.
Eleven*. Historyczna gwiazdka Michelin dla Lizbony. Pasażerowie podchodzących nad restauracją do lądowania samolotów raczej jej nie dostrzegą. Wyglądającym przez okno rzucić się może jedynie w oczy spory park, który Portugalczycy zadedykowali brytyjskiemu królowi Edwardowi VII. W centrum parku powstało zaś miejsce, które przejdzie do historii miasta dzięki innemu obcokrajowcowi. Pierwszą gwiazdkę Michelin w stolicy Portugalii otrzymała bowiem restauracja prowadzona przez Niemca Joachima Koerpera. Ta restauracja to Eleven.
Epur. Najlepsza nowa restauracja roku. W sercu Lizbony, w dzielnicy Chiado, znajduje się miejsce wyjątkowe, restauracja Epur. Niedaleko stąd między innymi do mieszczącego się przy prostopadłej ulicy Muzeum Sztuki Współczesnej. Już na początku gości czeka niespodzianka. Po wejściu przez masywne drzwi ich oczom ukazuje się umiejscowiona tuż za nimi efektowna kuchnia. Korytarz, będący zarówno salonem, jak i miejscem na spożycie aperitifu, wiedzie do dwóch atrakcyjnych sal restauracyjnych. Najbardziej zaskakuje jednak to, że nagle, z poziomu parteru, pokonując tylko jeden schodek, przenosimy się sześć pięter w górę, skąd roztacza się niesamowity widok na dachy dzielnic Baixa i Alfama, zamek św. Jerzego i wijący się w oddali Tag.
Prado. Kulinarny hot spot w sercu Baixy. Choć lizbończycy rozpieszczani są dziś powstającymi tu błyskawicznie nowymi konceptami, to Prado, które ma już niemal półtora roku, jest chyba nadal jednym z najmodniejszych miejsc w portugalskiej stolicy. Historyczna dzielnica Baixa, która jeszcze kilka lat temu wydawała się w wielu rejonach lekko podupadła, dziś pięknieje niemal z dnia na dzień. Strome uliczki prowadzące do Prado zmieniają się nie do poznania. Wiele starych zniszczonych budynków jest dziś opasane rusztowaniami. Do powstałych z martwych należy także ten, w którym ulokowało się Prado. Stara fabryka konserw mieszcząca się na parterze XIX-wiecznej kamienicy zmieniła się w modną restaurację, a piętra nad nią przekształcono w dizajnerskie apartamenty. W kuchni restauracji rządzi António Galapito, który, gdy objął jej stery, miał zaledwie 26 lat.
Tapisco. Kuchnia transiberico. Bez względu na to, czy wolicie hiszpańskie tapas od portugalskich petiscos, czy na odwrót, koniecznie wybierzcie się do Tapisco, gdzie – jak sugeruje nazwa – można się cieszyć i jednymi, i drugimi. Punkt ciężkości położono tu na dzielenie się ponad granicami dwóch krajów tak, jak można się dzielić jedzeniem, siedząc po dwóch stronach stołu.
Taberna da Rua das Flores. Śladami Vasco da Gamy. Czekanie w styczniu przed restauracją na wolny stolik nie należy to przyjemności. No chyba że rzecz się dzieje w Lizbonie, gdzie nawet o tej porze roku bywa, że słońce grzeje tak mocno, iż czas trzeba sobie umilić kieliszkiem schłodzonego różowego wina. Okazuje się, że tak właśnie wygląda codzienność przy rua das Flores, dokąd okoliczni mieszkańcy i turyści tłumnie ściągają od 2011 roku, by zasiąść przy jednym z dwunastu stolików w małej Tabernie, którą nazwano na cześć ulicy, przy której się znajduje.
Więcej o kulinarnych hot spotach Lizbony przeczytacie w 41. numerze magazynu FOOD & FRIENDS.
TEKST: CAMILLA HULTQVIST, IGOR GRZESZCZUK
ZDJĘCIE: MAŁGORZATA OPALA