Koszyk

×

Pasieki Rodziny Sadowski. Cud miód i malina.

MATERIAŁY PRASOWE PASIEK RODZINY SADOWSKICH

Nasi przodkowie od zarania dziejów mieli świadomość tego, że pszczoła jest stworzeniem o niezwykłym znaczeniu. Nie bez powodu pojawia się ona w mitach wielu religii, w których  przypisuje się temu owadowi boskie przymioty. Dziś, kiedy nie tylko ekologowie biją na alarm, bo postępująca degradacja środowiska sprawia, że populacja pszczół nieustannie się zmniejsza, coraz boleśniej zdajemy sobie sprawę, jak wiele prawdy kryje się w tych opowieściach. Czy świat może przetrwać bez tych pożytecznych owadów odpowiedzialnych za zapylanie większości roślin na świecie w tym aż siedemdziesięciu jeden ze stu gatunków uprawnych, które dostarczają dziewięćdziesiąt procent żywności? Według naukowców życie na ziemi po wyginięciu ostatniej pszczoły przetrwałoby najwyżej dziesięć lat. Jest zatem o co walczyć, zwłaszcza że wymieranie zapylaczy jest zwykle spowodowane działalnością człowieka. Na ratunek pszczołom ruszyło zatem wiele organizacji oraz fundacji, ale i ludzie, którzy związali z nimi swoje zawodowe życie, czyli pszczelarze, a wśród nich największe gospodarstwo pasieczne w Polsce – Pasieki Rodziny Sadowskich.

Arek Sadowski
Arek Sadowski

Historia rodzinnej firmy, która w ubiegłym roku wygenerowała przychód wynoszący około czterdziestu milionów złotych, zaczęła się bardzo niepozornie. Pewien młody chłopak, świeżo upieczony maturzysta, zapragnął zarobić nieco pieniędzy, aby móc wyjechać ze swoją dziewczyną na wakacje. Los zrządził, że pomocy w swoim gospodarstwie pszczelarskim poszukiwał ojciec sympatii. Fascynacja pszczołami, która zrodziła się tego lata, zaowocowała zakupem pięciu własnych uli, których z czasem sukcesywnie przybywało. W ten sposób powstała pasieka licząca dziś ponad trzy tysiące rodzin pszczelich. Natomiast ów młody chłopak, który wiedzę o pszczelarstwie zdobywał od początku, nie mając zaplecza w postaci rodzinnej tradycji, Arkadiusz Sadowski, swoim innowacyjnym pomysłem na miód wyznaczył nową ścieżkę w przemyśle pasiecznym. Z pszczelarzem spotykamy się w Warszawie przy Alejach Jerozolimskich w showroomie marki Gaggenau, partnera naszego cyklu. Towarzyszą nam Anna Frelak, założycielka warszawskiej cukierni Ciastko z dziurką, oraz Konrad Pokutycki, prezes zarządu BSH w Polsce, właściciela marki Gaggenau. Będziemy rozmawiali o firmie Arka i o pszczelarstwie. Ale to nie wszystko, będziemy bowiem też przygotowywali słodkie wypieki na bazie miodów z Pasiek Rodziny Sadowskich.

Miody z Pasieki Rodziny Sadowskich
Pasie Rodziny Sadowskich

Osiem lat Arek Sadowski rozwijał pasiekę własnymi siłami jedynie przy wsparciu rodziny. Zbudował spore gospodarstwo, jednocześnie pracując w branży farmaceutycznej. Mimo że posiadał już czterysta uli, wciąż miał apetyt na więcej. Trzy lata temu podjął kluczową decyzję i udziały w firmie podzielił między siebie oraz trzech przyjaciół, którzy wsparli go nie tylko finansowo, ale i swoimi kompetencjami. – Moi wspólnicy wierzyli w potencjał tej inwestycji, jednak ryzykowali bardzo wiele. Jeden z nich, aby przenieść się na Mazowsze, gdzie działamy, rzucił dotychczasową pracę i sprzedał wymarzony, nowo wybudowany dom. Wraz z żoną i roczną córeczką przeprowadził się tutaj, stawiając wszystko na jedną kartę. Dwóch pozostałych wspólników zaciągnęło kredyty – opowiada przedsiębiorca. Pasja, talenty oraz wkład wspólników były początkiem wielkich zmian. Zaledwie trzy lata wystarczyły, aby Pasieki Rodziny Sadowskich stały się liderem w kraju. – Stworzyliśmy rozpoznawalny brand premium, który od wiosny tego roku ma bliźniaczą markę na jednym z największych rynków europejskich, gdzie mamy nadzieję podwoić, a może nawet potroić sprzedaż z naszego rynku. Zapotrzebowanie na miód przekracza nasze możliwości produkcyjne. Dlatego kupujemy go także od mniejszych pszczelarzy, którzy mają świetny produkt, ale nie potrafią go w odpowiedni sposób sprzedać.
Dajemy ich zasobom naszą rozpoznawalną markę – opowiada nasz rozmówca.

Pasieki Rodziny Sadowskich
Pasieki Rodziny Sadowskich

Co zadecydowało o tak dynamicznym rozwoju firmy, która działa w jednej z najstarszych branż świata, kojarzonej z silnie zakorzenionymi tradycjami? Z pewnością przyczyniły się do tego postawienie na najwyższą jakość produktu, który nie tylko świetnie smakuje, ale i atrakcyjnie wygląda, a także śmiałe decyzje oraz nowoczesne podejście do marketingu, co pozwoliło stworzyć nowy standard dla całego pszczelarstwa. Tropem stworzonego przez artystkę Iwonę Jasińską nowoczesnego designu opakowań poszło wielu polskich producentów i liczne koncerny spożywcze, a oparcie się na e-commerce oraz promocji w mediach społecznościowych umożliwiło zbudowanie silnej marki niezależnej od dużych sieci handlowych. Owocem nowego podejścia do pszczelarstwa są także miody smakowe Pasieki Rodziny Sadowskich, wzbogacone o naturalne dodatki, takie jak suszone owoce, zioła i przyprawy, kakao czy nadająca miodowi niezwykłą niebieską barwę spirulina. – Spróbowaliśmy spojrzeć na miód w inny sposób niż nasi ojcowie i dziadkowie. Nasz bestseller to miód z maliną, który w składzie zawiera dziewięćdziesiąt osiem procent miodu, do którego dodaje się jedynie dwa procent liofilizowanych malin. Nie wymaga to żadnej technologii. To natura połączona z naturą. Jednak zmiana w odbiorze jest ogromna, ponieważ smak i zapach tego miodu są naprawdę niezwykłe – wyjaśnia Arek Sadowski, prezentując kolorowe słoiki. Ponad osiemdziesiąt procent z nich trafia bezpośrednio do klientów detalicznych poprzez sklep internetowy marki, z czego blisko połowa to zestawy okazyjne.

MAKARONIKI Z GANACHE I MIODEM CYTRYNOWYM
Pasieki Rodziny Sadowskich

Duża liczba miłośników i obserwatorów marki to jednak nie tylko korzyści finansowe. Dzięki nim Arek Sadowski realizuje jeszcze jeden istotny cel, o którym można przeczytać na stronie www.pasiekisadowskich.pl w zakładce #chrońmy pszczoły. „Kupując nasz miód, wspierasz znaczną część polskiej populacji pszczoły miodnej dbającej o naturę i plony roślin na powierzchni 100 000 ha”, deklaruje na niej pszczelarz. – Ule produkcyjne mamy w pasiekach znajdujących się w aż pięćdziesięciu lokalizacjach na terenie Mazowsza i Kujaw. To setki tysięcy hektarów, któresą zapylane przez nasze pszczoły. Bo przecież miód to w ekosystemie jedynie produkt uboczny. Większe korzyści przynosi nam zapylanie roślin przez pszczoły, czego efektem są większe plony. Dzięki pszczołom mamy silne drzewa i dzikie rośliny, bez których Ziemia nie mogłaby istnieć i które mają kluczowe znaczenie dla naszej przyszłości – wyjaśnia przedsiębiorca i zwraca w związku z tym uwagę na to, co grozi dziś zapylaczom. – Pszczołom zagrażają pasożyty wywołujące chorobę o nazwie warroza. Niestety powodują one, że ten owad w naturze nie przeżyje bez pomocy pszczelarza dłużej niż dwa lata. Dzikie pszczoły już właściwie nie istnieją. Na ten stan rzeczy miała prawdopodobnie wpływ działalność człowieka. Olbrzymim problemem są też pestycydy, które trują pszczoły, ponieważ często stosowane są wbrew zaleceniom podczas dnia, przed ustaniem ich lotów. Trzeci problem to monokultury, czyli wielkie pola jednego gatunku roślin, które, nawet jeśli są miododajne, powodują, że pszczoły mają pożywienie jedynie przez krótki okres, a przez resztę czasu znajdują się w środku pustyni pokarmowej. Wbrew pozorom miejscem, gdzie pszczoły mają większą różnorodność pożywienia, stało się miasto i ku naszej radości pasiek miejskich przybywa. Ich działalność może jest niszowa, ale wpływa na promocję roli pszczół w naturze. 

W związku z wymienionymi zagrożeniami firma pasieczna wszelkimi siłami stara się zadbać o dobrostan swoich podopiecznych, zapewniając im pokarm, wspierając mniejsze gospodarstwa i promując konieczność zmiany nawyków. – Poprzez social media docieramy do kilkunastu milionów osób miesięcznie, popularyzując temat pszczół, ekologii oraz zdrowej żywności. Przez cały rok wegetatywny do naszych zamówień dołączamy również saszetki z nasionami roślin przyjaznych pszczołom, które trafiają do bez mała dwóch tysięcy osób dziennie, czyli kilkuset tysięcy osób w skali sezonu, dając okazję do refleksji na temat losu zapylaczy. Nie używamy chemii ani antybiotyków. Wszędzie, gdzie to tylko możliwe, promujemy dobre praktyki – podkreśla Arek, który dumny jest z tego, że Pasieki Sadowskich to nie tylko największe gospodarstwo pasieczne w Polsce, ale i prawdopodobnie również jedno z najistotniejszych dla równowagi ekologicznej przedsiębiorstw naszego regionu.
Jak deklaruje Arek Sadowski, to nie koniec ekspansji Pasiek Rodziny Sadowskich. Jego cele to obecnie opanowanie rynku europejskiego i dziesięć tysięcy uli. – A kiedy uda się to osiągnąć, być może staniemy się najwięksi na świecie – mówi, uśmiechając się Arek Sadowski.

TEKST: MAGDALENA KACZYŃSKA
ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE PASIEK RODZINY SADOWSKICH, MAŁGORZATA OPALA
Materiał pochodzi z 52. numeru FOOD & FRIENDS. Przepisy na końcu magazynu.

Zobacz także